Nowatorstwo poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
Jednym z głównych jego czynników jest "odpatetyzowanie" i "uzwyczajnienie" wiersza - zerwanie
z nastrojowością według przepisu młodopolskiego. Źródłem lirycznym stają się wydarzenia dnia
codziennego, powszednie realia, którym Pawlikowska potrafi nadać przekonującą rangę
poetycką: "Czas jak to Czas, krawiec kulawy, z chińskim wąsem, suchotnik żwawy, coraz to
inne skrawki przed oczy mi kładzie, spoczywające w ponurej szufladzie. Czarne, bure, zielone
i wesołe w kratki, to zgrzebne, szare płótno, to znów atłas gładki.". Rezygnacja z fałszywej
wzniosłości charakteryzuje również lirykę miłosną Pawlikowskiej. Ambicją poetki jest stworzyć
nową zupełnie konwencję tego typu poezji. Nie wystarczał jej opis uczucia - zyskało ono bowiem
rangę problemu psychologicznego i intelektualnego.
Pawlikowska to racjonalistka, widzi ona i umie przekazać ziemski i zmysłowy charakter swoich
uczuć. Za dowód tych rygorów uznać wypadnie chociażby formę i styl wierszy, szczególnie zaś
dla nowej konwencji reprezentatywnych "Pocałunków". Pawlikowska okazuje się mistrzynią
poetyckiej miniatury, opartej na jednej i głównej metaforze - nie tylko odnowicielką gatunku (po
Kochanowskim czy Morsztynie), ale w zasadzie jego twórczynią w nowoczesnej poezji polskiej.
Poprzez miniaturę, poprzez jej aforystyczny i zwięzły styl, potrafi ona przekazać różnorodny
zestaw zainteresowań i uczuć. Rolę pierwszorzędną grywa w tym poetyckim epigramacie pointa.
Utwór bywa na ogół obrazkiem, bardziej opisem sytuacji niż refleksją. Cały ciężar poznawczy
spoczął przeto na poincie, zadziwiająco trafnej i zróżnicowanej, właściwie bardzo bliskiej
dowcipowi. Konstrukcja dowcipu i konstrukcja dobrej metafory leżą bowiem obok siebie, nie tylko
u Pawlikowskiej. Oto przykład pointy celowo prozaicznej:
"Słońce stanęło w zenicie, oglądam się na przebytą drogę:
to ma być moje życie?
Patrzeć na to nie mogę!"
("Przebyta droga")
Kiedy indziej pointa uzyskuje walor tragiczny, patetyczny: "Uśmiechnięci, obojętni i zdrowi,
krążycie spokojni w pobliżu, jak trawę żujące krowy, wkoło kogoś, co umiera na krzyżu."
("Krowy") Wreszcie obrazek-miniatura, która stanowi punkt wyjścia pointy refleksyjnej:
"Morze jest dzisiaj smutne.
Westchnienia się żalą przy brzegu porośniętym siwozłotą sierścią.
Jak pierś wznosi się fala i ginie za falą.
Morze wzdycha falami.
Ziemia - moją piersią."
("Westchnienia")
Tego typu technika obdarzyła jednocześnie Pawlikowską możliwością dystansu i ironicznego
spojrzenia:
"Fotel i książki, i świeca z cieniem, i nagle w świecy
jęk pełen skarg: To ćma płonie jasnym płomieniem jak sama Joanna d'Arc..."
("Ćma")
Była Pawlikowska równie doskonałą poetką natury. Ukazuje zresztą dwa jej oblicza, dwie wersje:
ziemską i, powiedzielibyśmy dzisiaj, kosmiczną. Wersja pierwsza wyrażała się w próbach
- leśmianowskiego nieco - zjednoczenia z przyrodą:
"Przyrzekam wam miłość dozgonną, siwe dzwonki szaleju, błędna belladonno, sowo,
nowiu, ropucho, puchaczu i hieno, tytoniu bladolicy.
Ja, wiedźma bez ożoga.
Kocham cię i do serca tulę, rodzino czarownicy, podejrzana, kochana..."
("Rodzina czarownicy")
Kosmiczny obraz natury to z kolei dowód rozczarowania sprawami ziemskimi, to koncepcja
poetyckiej ucieczki od świata rzeczywistego:
"Z naszej Ziemi, głośnej i jaskrawej, Gdzie nad miłość godniejsze są sprawy,
Gdzie szaleństwa nie ma czym ugościć, Chcę się wydrzeć, by z sercem rozbitem
I płonącym spaść aerolitem W twoje pola, w twoją mgłę namiętności..."
("Do Wenus")
Wspomnieć należy tutaj również o wpływie tradycji polskiej poezji na lirykę Pawlikowskiej. Pod
tym przecież wpływem powstały jedne z najpiękniejszych jej liryków: "Lenartowicz" (którym
zachwycał się Żeromski) i "Najpiękniejsza zwrotka", rozpoczynająca się cytatem z "Ciszy
morskiej" Mickiewicza. Te dwa teksty w sposób szczególnie dobitny ukazują, jak wielką wagę
przywiązywała poetka do klasycznie wyważonego słowa, jak obce było jej poetyckiemu
racjonalizmowi rozwichrzenie i wielosłowie wiersza. Dlatego zapewne zachwycał się nią zawsze
Julian Przyboś, zdecydowany przeciwnik skamandryckiego "czyhania na Boga" i związanej z nim
jakiejś swoistej nieodpowiedzialności poetyckiej.
Liryka Pawlikowskiej wzbogacona została o jeden jeszcze szczegół niezwykle cenny: malarską
wyobraźnię poetki. Z niej wywodzi się kolorystyka, zdecydowana i sugestywna, operująca
kontrastowymi barwami, podporządkowana prawom malarskiego widzenia świata.
Ta "malarskość" jest bardzo znamienna dla konstrukcji poetyckiej wyobraźni Pawlikowskiej
i nietrudno ją połączyć z rodowym pochodzeniem poetki, córki Wojciecha Kossaka. Sięgnijmy
więc po przykłady:
"Pyszne lato, paw olbrzymi, stojący za parku kratą, roztoczywszy wachlarz
ogona, który się czernią i fioletem dymi, spogląda wkoło oczyma płowymi,
wzruszając złotą i błękitną rzęsą."
("Pyszne lato")
Albo:
"Jabłko z modrym konturem, kwadratowo krzywe, pociągnięte zielenią, którą
kraplak plami, ma na policzku białe światełko, jak żywe, i jest jabłkiem
przy jabłku, w jabłkach, pod jabłkami."
("Olejne jabłka")